Ponad 200 biegaczy stanęło na starcie sobotniego, najstarszego biegu organizowanego na cześć pochodzącego z Mysłowic, wybitnego lekkoatlety Jerzego Chromika.
Memoriał organizowany jest od 1989 roku, a ja miałem przyjemność uczestniczyć w nim po raz pierwszy. Udział w mysłowickim biegu miał dla mnie ogromne znaczenie. Bo poza chęcią pościgania się z innymi, to właśnie w tej części miasta rozpocząłem dziesięć miesięcy temu moją przygodę z bieganiem. A ulice, na których przyszło nam rywalizować znam doskonale. Stąd też wiedziałem, że o dobry wynik będzie bardzo trudno, bo trasa jest bardzo wymagająca – poprowadzono ją spod hali MOSIR-u ulicami Zaluskiego, Janowską, Patryzantów i Stadionową do Słupnej, gdzie mieliśmy nawrotkę.
Pikanterii dodała także rywalizacja z Aleksander Zięba, choć z góry było wiadomo jaki będzie rezultat tych zmagań 😂
Przed biegiem oczywiście marzyłem od zajęciu dobrego miejsca, ale już pierwsze kilometry pokazały, że mimo niewysokiej frekwencji poziom zawodów jest bardzo wysoki. Przez pierwsze dwa kilometry biegłem naprawdę szybko (średnia 4:15 na 1 km), a mimo to miałem wrażenie, ze mnie wszyscy wyprzedzają. Postanowiłem, więc skupić się tylko i wyłącznie na sobie i spróbować wykręcić jakiś przyzwoity czas. Łatwo nie było, gdyż tych podbiegów było sporo. Szczególnie dwa w drugiej części trasy dały się biegaczom we znaki. Najpierw dwukilometrowej długości podbieg ze Słupnej do Ćmoka, na którym miałem już chwilę zwątpienia, oraz krótki, ale bardzo stromy na ulicy Załuskiego (kilkaset metrów przed metą).
I choć zająłem dopiero 76 miejsce, a do Olka straciłem 10 minut to miałem powody do radości, gdyż poprawiłem swój wynik na 10 km pokonując ten dystans w 45:26 min. Co godne podkreślenia impreza fajnie zorganizowana. Przez to, że była raczej kameralna to nie było problemów z parkingiem. Były szatnie i prysznice dla uczestników, a za posiłkiem nie było większej kolejki (pyszny bigos !!!). Oczywiście każdy z nas otrzymał pamiątkowy medal, a dla najlepszych czekały piękne puchary.
Polecam. Za rok też będę 😉
relacja – Grzegorz Klejszta