Zimowy Janosik 2019

Na ten bieg zapisała i namówiła mnie Madzia Oleszek. Co prawda nie miałam zamiaru biegać zimą w górach, ale długo nie musiała mnie przekonywać. Na tym właśnie polega biegowe szaleństwo 😉 Bieg o wdzięcznej nazwie „Kierpce Maryny” i długości 10 km, wydawał się być do pokonania nawet przy złej pogodzie (limit czasu 3h). Do tego był nowym biegowym doświadczeniem, co jest wartością samą w sobie. Gdy termin imprezy się zbliżał, ze sztabu organizacyjnego Zimowego Janosika każdego dnia docierały informacje o co raz większej ilości śniegu na trasach. Dwa najdłuższe dystanse zostały skrócone ze względu na ciężkie warunki. Trochę mnie to przerażało, a Magda nie mogła się już doczekać startu.

Wyruszyliśmy więc w piątek do Niedzicy, gdzie wieczorem odebrałyśmy pakiety. W sobotę rano lekka nerwówka, śniadanie i na start, który dla naszego dystansu znajdował się przy zamku w Niedzicy. Było kilka stopni mrozu, ale na trasie pięknie świeciło słońce. Pierwsze cztery kilometry były w większości pod górę po głębokim, grząskim śniegu, który skutecznie uniemożliwiał bieganie. Poruszaliśmy się wąską ścieżką na szerokość jednego biegacza. Mimo dużego wysiłku, przeprawialiśmy się w żółwim tempie. Wyprzedzanie innych zawodników wiązało się biegiem w śniegu po kolana i dużym wydatkiem energii.

Na końcu tej przeprawy był punkt odżywczy, gdzie mili i dowcipni panowie serwowali gorącą herbatę i zapewniali, że teraz to już będzie z górki. Faktycznie, po chwili pojawiła się szeroka, przetarta trasa w dół. Tu śnieg był ubity i wreszcie można było biec co sił w nogach. To szczęście kończyło się po około trzech kilometrach i znowu przeprawa przez śnieg. Ostatni kilometr znów był z górki, a potem meta usytuowana w Hali Maszyn Zespołu Elektrowni Wodnych Niedzica S.A. Tam czekały na nas piękne, personalizowane medale! Tak, każdy biegacz dostał medal ze swoim imieniem i nazwiskiem. Wbrew naszym obawom, bieg okazał się nie być tak ciężki jak się zapowiadał. To była piękna i szybka górska dycha. Wiemy, że dłuższe dystanse wiodły trudniejszą trasą i były dużo bardziej wymagające. To dla nas jasny sygnał, że trzeba będzie ich kiedyś spróbować, zwłaszcza, że organizacja i atmosfera na Zimowym Janosiku była przednia. Mieliśmy w tym i swój mały udział, bo po szybkiej toalecie poszliśmy na trasę czekać na Andrzeja, który pokonywał najdłuższy dystans – „Spacer Murgrabiego”. Przy okazji udało się nam pokibicować wielu innym biegaczom i razem z jednym z zawodników, wziąć udział w akcji wypychania samochodu fotografa z zaspy.

Za tą piękną przygodę bardzo dziękuję Madzi, dzięki której nabrałam śmiałości do biegania zimą w górach 🙂

– relacja Iza