XII Grodziski Hunters Półmaraton Słowaka

O tym, że Półmaraton Słowaka w Grodzisku Wielkopolskim jest świetną imprezą słyszałam od dawna. Do tej pory nie było mi tam jednak po drodze. W tym roku ku mej radości zebrało się kilku chętnych i udało się nam zapisać. Udało, gdyż wyścig w tym biegu zaczyna się już przy zapisach. 3300 miejsc rozeszło się w 44 minuty.

Na bieg wybrała się ekipa w składzie: Dorota, Karolina, Marcin, Łukasz, Patryk, Tomek, Kamil i ja.

Ze względu na wczesny start biegu, do Grodziska wybraliśmy się już w sobotę. Zaraz po przybyciu odebraliśmy bogate pakiety, w których m.in. znalazł się zestaw miejscowych piw i zgrabna sportowa torba 4F. Nocowaliśmy w szkole, gdzie do dyspozycji biegaczy były dwie przestronne sale gimnastyczne oraz wygodne łazienki. Małym minusem były twarde karimaty i chrapiący Tomek, ale te atrakcje zapewniliśmy sobie sami 😉

Po nie całkiem przespanej nocy przyszedł czas na śniadanie i tu niespodzianka. Dla amatorów pączków i drożdżówek organizatorzy przygotowali przed biegiem słodki poczęstunek z kawą i herbatą do wyboru. Potem udaliśmy się pod biuro zawodów skąd w uroczystym orszaku, który prowadziła orkiestra dęta, przemaszerowaliśmy na grodziski rynek, czyli miejsce startu. Od pierwszych metrów biegu, wzdłuż niemalże całej trasy, towarzyszyli nam kibicujący mieszkańcy miasta. Uśmiechnięci klaskali, śpiewali, tańczyli i grali. Byli niesamowici! Dodawali nam tyle energii, że te 21 km pokonane w dwóch pętlach minęło nadzwyczaj szybko. Oprócz wodopojów sprawnie obsługiwanych przez równie przyjaznych wolontariuszy, również mieszkańcy podawali wodę i polewali biegaczy z własnych ogródków, przynosząc ulgę w ten upalny dzień. Na trasie nie zabrakło też punktów odświeżania i kurtyn wodnych. Oprócz kibiców, bieg umilała nam muzyka i występy taneczne. Z pewnością dorobiłam się kilku nowych zmarszczek, uśmiechając się nieustannie od ucha do ucha przez dwie godziny biegu, bo nie sposób było nie śmiać się doświadczając tej wspaniałej atmosfery. Ostatnie metry przed metą to tunel z balonów i oczywiście aplauz kibiców. Potem meta i niezwykły medal w kształcie korony. Przekornie, gdyż ten bieg został w tym roku wykluczony z grona biegów zaliczanych do Korony Półmaratonów Polskich. Myślę, że jedynie ze szkodą dla Korony, bo chyba próżno szukać drugiego takiego biegu w Polsce. Po otrzymaniu medalu czekały nas kolejne przyjemności w postaci poczęstunku składającego się z czterech dań (!!!), zimnych i ciepłych napojów, oraz lanego miejscowego piwa. Wszystko to było bez ograniczeń, do wyczerpania zapasów. Wisienką na torcie był pokaz akrobacji lotniczych, czyli kolejna niespodzianka. Trudno się więc dziwić, że na koniec organizatorzy otrzymali od kibiców kilkakrotnie gromkie brawa, podziękowania i odśpiewane „100 lat”. Było to dla wszystkich niezwykłe i wzruszające, a co najważniejsze, w 100% zasłużone. Nawet wpadka organizatorów w postaci dodatkowych 600 metrów trasy ponad dystans półmaratonu, została przyjęta przez biegaczy z radością, bo przecież były to dodatkowe metry przyjemności 😉 Nie wiem dlaczego ludzie w Grodzisku Wielkopolskim kochają biegaczy, ale wiem już dlaczego biegacze kochają Grodzisk. Brałam udział w kilkudziesięciu biegach, w tym wielu również wspaniale przygotowanych, ale atmosfera w Grodzisku jest niepowtarzalna. Każdy element imprezy był przygotowany na najwyższym poziomie, była perfekcyjna organizacja i wspaniali ludzie, którzy włożyli w to wydarzenie nie tylko pracę, ale też serce. Żeby zrozumieć nasz zachwyt, trzeba to poczuć na własnej skórze. Nie jestem mięczakiem, ale gdy to piszę, to łzy same cisną się do oczu. To chyba wszystko tłumaczy.

Relacja @Izabella Czelladzka