Zamek 12h 2019

W końcu nadszedł ten dzień. 13 lipca 2019 grupa szaleńców w składzie: Madzia Oleszek, Kasia Kaszuba, Katarzyna Romańska, Dorota Majchrzyk, Timofey Shirokiy i Ja ruszyliśmy rozsławiać naszą grupę biegową do Olsztyna pod Częstochową.

Jeszcze w drodze humory dopisywały ale już na miejscu zaczęliśmy odczuwać lekki niepokój, który został spotęgowany rozmowami z ludźmi, którzy właśnie ukończyli zawody na tej samej pętli (ale oni tylko raz – my mieliśmy to robić przez 12 godzin).

Na pytanie : „i jak trasa” mój rozmówca spojrzał na mnie jakoś tak z troską i wykrztusił. eeee… nie no fajna….. Nieszczere to było…

Z ciekawości zerknąłem na tablicę wyników. Trasa 4,8 km i zwycięzca ma czas ponad 27 minut? Oj będzie grubo.

Czas na start no i oczywiście tuż przed zaczyna padać… Organizator nawet przeciąga start licząc że przestanie padać ale nic z tego więc w końcu startujemy. Madzia, Timofey i Ja w sztafecie, reszta indywidualnie. Start biegu to już regularna ulewa!

Pierwszy podbieg po trawie jeszcze przyjemny – drugi już po piachu. Próbuję szukać gdzie jest go mniej ale na całej szerokości jest tak samo. Potem kolejny wąski podbieg. Deszcz leje, oznaczeń nie widać i w zasadzie biegniemy na ślepo. Po drodze są kolejne podbiegi a w zasadzie podejścia bo bieganie tam było niemal niemożliwe. Zbiegi nie dość, że usłane piachem, kamieniami to do tego często dość mocno pochylone w jedną stronę. Niestety na jednym ze zbiegów jest pierwsza ofiara trudnego terenu. Biegacz upadł. Zatrzymujemy się zakrywamy folią i dzwonimy po pomoc.

Dla niego już koniec zawodów… Z każdym metrem trasa staje się trudniejsza aż do kulminacyjnego podbiegu do dwóch murków… A deszcz jak lał tak leje… W końcu jest zbieg do mety i przekazanie chipa sztafetowego – Ufff tylko że to była dopiero pierwsza pętla a tu jeszcze 11,5 godziny!!!

Ja już po tym pierwszym kółku mam dość… I tak walczymy całą noc i ranek aż do 9. My w sztafecie reszta indywidualnie. Wszyscy dajemy z siebie wszystko. Nikt nie odpuszcza. Około godziny 3 można było zaobserwować ciekawe zjawisko. Bardzo łatwo było spotykając kogoś na trasie określić w jakiej konkurencji bierze udział. I tak: ktoś biegnie, truchta – musi być sztafeta. Ktoś idzie z kijami najczęściej w parze – NW. I trzecia grupa. Idzie zombie – wdrapuje się na szczyt, na którym już był z 10 razy. Staje, rozgląda się przez kilka sekund jakby szukał gdzie to ja mam iść? W końcu rusza powoli beznamiętnie – tak to biegacz na 12h.

Ostatecznie wybija 12 godzina morderczej walki. Nasze panie w klasyfikacjach indywidualnych wywalczyły podium – Dorota 3 miejsce w biegu, Kasia R 3 w NW, Kasia K 2 miejsce w NW! Drużynowo mimo walki o podium do ostatniej chwili kończymy sztafetę na 4 miejscu. Generalnie trasa biegu ekstremalna – na jednej pętli około 250 metrów przewyższenia do tego naprawdę trudny teren. Każda kolejna pętla to walka z samym sobą żeby się nie poddać, stawianie małych wyzwań – jeszcze podbiec do tego kamienia, jeszcze wdrapać się na górę, jeszcze przeczołgać się przez ten murek…

Na koniec miłe chwile – dekoracje gdzie nasze panie brylowały i śniadanie mistrzów ! To była wyżerka jakich mało. Jedno można powiedzieć na 100% – wszystkim należą się gratulacje bo był to ekstremalny wysiłek i kolejny raz wszyscy pokazali charakter 💪👏

relacja Łukasz Kaszuba

Zamek