Pierwszy raz biegłem w Piekarach Śląskich. Na miejscu odbiór pakietu, wrzucenie losu do urny. Każdy chce wygrać Skodę…😉
Silna grupa niebieskiej #czeladzbiega. Jak zwykle wesoło. Start. A właściwie falstart, bo „pokłoniła” nam się jedna z dmuchanych reklam. Jej już odcięło prąd 😉 Reklama z powrotem do góry i lecimy.
Półmaraton to dwie pętle. Kolega Adrian MalinA mówi, żeby się nie podpalać bo są podbiegi… Eeee, dwie górki, na świeżości, spoko… Na drugiej górze radiowóz na sygnale, w tym miejscu mamy nawrót. Reszta w zasadzie z górki, w tym drogą oświetloną… przez samochody. Przed 10 km – zaczynamy drugą pętlę. No właśnie! Nie dość że te dwie górki to już nie tak łatwo, to jeszcze tam, gdzie stał radiowóz, teraz odbijamy dodatkowo w lewo i biegniemy wzdłuż Kopca Wyzwolenia. Nagle – ostro w dół. Ale nikt się nie cieszy, bo wiadomo co będzie za chwilę. Nawrót… I masakra… 14 km sponiewierał. To był podbieg! Łomatko!
Potem jak za pierwszym razem już tylko z górki…
Meta. Czekamy na dekorację zwycięzców. Taaa. Na samochód!!! Każdy chce wygrać. Jest wesoło. Pomimo, że jest prawie pierwsza w nocy. Malina krzyczy żeby mu nie rysować lakieru w jego żółtej Skodzie 😜
Niestety, nikt z #czb nie wygrał pojazdu ale to tylko szczegół. Było warto. Bardzo! 👍💪👌
Lecymy Durś – brawo za organizację!!!
– relacja Paweł Mrcht