VII Hyundai ultraMaraton Bieszczadzki

W ostatni weekend dla #czeladzbiega królowały dwa miasta – Cisna i Kraków.

Tu jednak przyjrzymy się czwórce, która nieświadoma tego, co ich czeka postanowiła podbić Bieszczady 😁

Madzia, Ola, Piotr i Adrian, bo tu o Nich mowa biegali między drzewami, górskimi ścieżkami, na dystansach 26km, 52km i 90km 💪

Wszystkie te trasy łączyło jedno – niesamowity wysiłek fizyczny, gdyż na każdym kroku towarzyszył porywisty wiatr i błoto. Trudne podbiegi, niekiedy wręcz podejścia, strome zbiegi czyniły tą trasę wymagającą, ale bardzo atrakcyjną.

Tyle wstępu ogólnego 😁

Jadąc w piątek w Bieszczady, po długiej przerwie w bieganiu, spowodowanej chorobą byłem przerażony 😱

To nie 5,10,21 km – to kosmiczne 52km! Tak myślałem, ale po dotarciu na miejsce, po poczuciu tego klimatu, tej atmosfery zapomniałem o kilometrach i postanowiłem dobrze się bawić 🙂

Pierwsze problemy pojawiły się na 26 kilometrze, gdyż praktycznie był to moment, kiedy pojawia się ból nóg, ale kulminacja niedyspozycji to 32 kilometr, kiedy po wdrapaniu się na szczyt nogi odmówiły posłuszeństwa i stop 😲

Kilka chwil upłynęło, jak pozbierałem się do kupy, by dokończyć dzieła, bo tak, było to dla mnie arcydzieło – 20 km biegłem w bólu, ze łzami w oczach.

Z upartością osła dokonałem tego czynu, stając się dzięki temu oficjalnym Szczęśliwym Ultrasem i o dziwo, nie mówiłem na mecie „nigdy więcej”, a mało tego, myślę, że chcę więcej i więcej, ale na pewno się bardziej przygotuję 😁

ULTRA to nie Biegi, to stan umysłu…

Pomimo trudu i bólu jest to najpiękniejsze przeżycie jakie mnie spotkało podczas biegania 💪💪💪

relacja Adrian Malina Malinowski