Na ten bieg namówiła mnie Mariola. Nie musiała mnie szczególnie zachęcać, bo kameralny górski bieg to zawsze dobra zabawa. Obiło mi się o uszy, że rok temu nie wszyscy zmieścili się w limicie czasu. Jednak cztery godziny na pokonanie 22 km z przewyższeniami 1300 m, mogą nie wystarczyć raczej tylko przy złej pogodzie, a nam zapowiadały się dobre warunki. Pojechaliśmy więc w czwórkę do Ustronia, Mariola, Adrian, Tomek i ja. Na miejscu spotkaliśmy się z Renią i innymi biegowymi przyjaciółmi 🙂
Szybkie przygotowania, krótka ale konkretna odprawa i stanęliśmy na starcie. Jeszcze było chłodno, ale zapowiadała się słoneczna pogoda. Ja nastawiłam się na spokojny bieg ze względu na świeżo wyrwany ząb. Początek był pod górkę, ale łagodnie. Potem było jednak już tylko co raz trudniej. Długie podejścia, niektóre wyjątkowo strome. Zbiegi usłane mnóstwem liści pod którymi ukrywały się liczne niebezpieczne niespodzianki w postaci kamieni. Nie można było się nudzić. Jak to na górskich biegach bywa, nieocenione było też towarzystwo innych biegaczy. Można się komuś pożalić, albo podnieść na duchu, a czasem zawrzeć nowe biegowe znajomości. Mój spokojny bieg na pierwszych kilometrach sprawił, że zachowałam siły na dalsze trudy trasy, ale nie do końca. Ostatnie kilometry, chwilowo nawet po asfalcie, były bardzo ciężkie, bo zmęczone nogi buntowały się i jedyne czego pragnęłam, to mety, do której dobiegłam kwadrans przed końcem limitu.
Pozostałym członkom naszej ekipy poszło znacznie lepiej (gratulacje dla Marioli która zajęła 7 miejsce wśród kobiet) ale wszyscy zgodnie stwierdzili, że to był bardzo trudny bieg. Ja nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Ta wyjątkowa trasa dała nam mocno w kość. Jej atutem były piękne widoki, a zasługą organizatorów było sprawne przeprowadzenie imprezy i fajna atmosfera. Ten bieg z pewnością bardzo dobrze zapamiętam. Polecam Orłową Trail każdmu, kto chce się porządnie zmęczyć na niezbyt długim dystansie w górach. Nie pożałujecie 😉
relacja @Izabella Czelladzka