XXXII Perła Paprocan

Kameralna grupa #czeladzbiega, pięcioro biegaczy: Dorota, Monika, Sylwia, Beata i Piotr (o Tomaszku nie wspominam, bo był nieoficjalnie, a że „połówkę” prawie przebiegł z nami to już inna sprawa) oraz dwójka zawodników NW: Agata, Rafał i… dzielne dzieciaki Rozalia i Piotruś zmierzyła się z tegoroczną Perłą Paprocan 💪🏅

Przecudne okoliczności przyrody – słoneczna pogoda, cieplutko (można powiedzieć aż za bardzo), las czy park (właściwie co to za różnica) i woda, dużo wody, czyli przepiękne jezioro Paprocańskie. Dystans dowolny, ile komu sił wystarczy, dobrze, że nie trzeba od razu się deklarować. Choć Sylwia i Piotr od początku byli zdecydowani na 2 pętelki, Dorota mówiła o 3, Monia dyplomatycznie milczała, mnie też nieśmiało marzyły się 3. Dlatego każdy z nas miał inną strategię. Piotr leciał spokojnie, ale z czasem kontrolowanym. Sylwia goniła swojego zajączka (a nawet dwóch, gdy jeden za szybko odleciał, znalazła drugiego). Monika najpierw spokojnie dwa kółeczka, żeby na trzecim już bezpiecznie i swobodnie sprawdzić swoje możliwości (i tylko 40 sekund na mecie brakło do nowej życiówki). Ja też biegłam spokojnie, zgodnie z zaleceniami mojej mentorki Doroty, chociaż i tak do końca nie byłam pewna czy dam radę zrobić wymarzone 3 kółeczka.

Jestem szczęśliwa, bo udało się, ciche marzenie się spełniło. Trasa wokół Paprocańskiego jeziora jest cudowna – prawie płaska, nie licząc tych podbiegów przy końcu każdego okrążenia. Kibice fajnie dopingowali, w chwilach słabości można było pooglądać łódki i żaglówki na jeziorze (żeby nie myśleć), w tle delikatnie słychać było cudowne szanty, które dodawały siły do walki z własną słabością. Wszyscy szczęśliwie ukończyli swoje dystanse, zadowoleni i dumni, że kolejny raz udało się zrealizować zamierzone cele.

Dzięki niezawodna drużyno #czeladzbiega 🙂 dzięki Dorota 🙂

Relacja Beata Marcinkowska

Perła Paprocan