Długo czekaliśmy na ten dzień. Po wielu tygodniach braku biegowych imprez, braku spotkań z innymi biegaczami, biegania w dziwnych okolicznościach i potajemnie, nareszcie mogliśmy znowu poczuć ten dreszcz emocji. Stanąć na starcie i ruszyć po wystrzale.
Niby jesteśmy amatorami i w większości nie ścigamy się na serio, to jednak lubimy tę adrenalinę towarzyszącą startom w zawodach.
No i stało się. 20 czerwca odbyła się jedna z moich ulubionych imprez biegowych – Biegi w Rogoźniku. Mimo obostrzeń, mimo rozciągniętych w czasie startów na różne dystanse, mieliśmy jednak szanse spotkać się w większym gronie po długiej przerwie. Stęsknieni za swoim towarzystwem, za wspólnym bieganiem, w miłej atmosferze rogoźnickiego amfiteatru cieszyliśmy się z ukończenia biegów.
Ich trasy były w tym roku wyjątkowo błotniste, co skutecznie utrudniało zadanie biegaczom. Najprzyjemniejsza była chyba trasa dziesięciokilometrowego Rogocrossu, czyli leśne ścieżki z umiarkowaną ilością błotka. Trasy półmaratonu i maratonu to była przeprawa przez poważne błotne przeszkody. Do tego dystans i przewyższenia sprawiły, że kończący te biegi zawodnicy mogli być z siebie naprawdę dumni. Ekipa #czeladzbiega miała swoich przedstawicieli na każdym dystansie, z czego największy sukces osiągnęła nasza gazela Mariola Lassota-Bujak, zajmując czwarte miejsce wśród kobiet w Półmaratonie Dorotki z Plusem.
Słowa uznania należą się również organizatorom biegu za to, jak wspaniale poradzili sobie z narzuconym „wirusowym” reżimem. Zawodnicy czuli się komfortowo i swobodnie mimo wprowadzonych obostrzeń. Oczywiście perfekcyjna organizacja i świetna atmosfera imprezy, to już od lat jej znaki rozpoznawcze. Brawo Andrzej Biegi Rogoźnik ! Dziekujemy 🙂
Relacja @Izabella Czelladzka