czyli przez żołądek do …celu
Pierwsze zawody – ultra w tym sezonie miały pokazać w jakiej jestem dyspozycji, czy mam prawo planować jakieś bardziej wymagające biegi. I zamiast odpowiedzi pojawiło się jeszcze więcej pytań. Bo fizycznie i owszem wyglądało to całkiem przyzwoicie i jakiś tam zapas na mecie był, ale po drodze jednak był moment zwątpienia. Natomiast pierwszy raz tak mocno przekonałem się jak bardzo ważny jest odpowiedni posiłek w trakcie tego typu biegu.
Wspólnie z Łukasz Nowak (i z ponad setką innych biegaczy) wystartowaliśmy o 8 rano z Myslenic w kierunku szczytów Pasma Lubomira i Łysiny należących do Beskidu Wyspowego. Po drodze nie brakowało urokliwych miejsc, a dzięki słonecznej aurze podziwiać mogliśmy szczyty Gorców, Beskidu Makowskiego, czy Wyspowego.
Sytuacja diametralnie zmieniła się po przekroczeniu Raby w Pcimiu, gdy zaczęliśmy się mozolnie wspinać na Pękalówkę i Kołtonia położonych już w Beskidzie Makowskim.
Nie dość, że było wyjątkowo długie (ok 8km) to zaczęła się psuć pogoda. Od 28 km praktycznie lecieliśmy w ulewie. Morale spadało. Sił zaczęło brakować. Dotarliśmy do punktu żywieniowego w Zawadce (34km). Krótki postój pod dachem przystanku, ale przede wszystkim kubek gorącego żurku (a w moim przypadku nawet dwa kubki) przygotowane przez tutejsze Koło Gospodyń Wiejskich zmienił w nas wszystko. Rzęsisty deszcz i chłód przestał nam przeszkadzać, poczuliśmy energię i chęć walki. Do tego co chwile otrzymywaliśmy wiadomości od bliskich nam osób zagrzewających do wysiłku .🙂
Do ostatnich metrów przed metą walczyliśmy z fatalnymi warunkami na trasie. Masą błota i śliskich kamieni. Mieliśmy jeden upadek i kilkadziesiąt prawie-upadków . Nigdy nie biegałem w takich warunkach, wiec przede wszystkim zapamiętam ten bieg ze względu na to z czym przyszło nam się zmierzyć na trasie.
Dotarliśmy na metę po ponad 8 godzinach. Wyrypani, zmeczęni, cali mokrzy i w błocie, ale szczęśliwi z ukończenia jednego z najtrudniejszych biegów w naszej „karierze”.
Impreza pod względem organizacyjnym na dobrym poziomie – przede wszystkim świetnie oznaczona trasa i sporo punktów odżywczych. Jedyny minus to brak ciepłego posiłku na mecie – zabrakło dla biegaczy z dwóch najdłuższych dystansów 😞
Wspólnie z Łukaszem jeszcze raz dziękujemy za wsparcie w trakcie biegu. To jest bardzo motywujące i mobilizujące.
Dzięki 🙂
Relacja: grzegorzklejszta_photo









